Dzisiaj kolejna, chyba już ostatnia porcja zdjęć z Malty. Bikini kupiłam w zeszłym roku w Calzedonii, właściwie zupełnie nieplanując takiego zakupu. No ale panie były takie miłe, kostiumy takie ładne, był dopiero maj i jakoś tak mi się mocno wakacyjnie zrobiło w tej przymierzalni, że bez żalu wydałam 230 zł (żal przyszedł później...). Czy kostium wart jest tej ceny? Plusem jest to, że jest dwustronny i ma odpinane ramiączko, więc jest
kilka opcji na zmianę wyglądu na plaży. Ma piękny kolor. I podobają mi
się te kiczowate kryształki przy ramiączku. Minusem - widać na nim każdą plamkę, czy to z morskiej wody, czy NIEDAJBOŻE z kremu do opalania. Trudną do usunięcia w praniu (!). Taki materiał. Poza tym ten fason raczej nie służy podkreślaniu moich atutów. A może właśnie podkreśla, ale raczej nie uwypukla. I nie wiem, czy atuty. Albo nie te, na których mi zależy. No cóż, jest jak jest... ;)
A deser był przepyszny. Piszę "deser" bo dosyć trudno zinterpretować czym on był. Były tu więc: lody, bita śmietana, kolorowa posypka, orzechy, sos czekoladowy, wafelek, sok owocowy, brzoskwinie, ananasy, truskawki, winogrona. Może coś jeszcze, o czym już nie pamiętam. Poza łyżeczką i słomką. Sweeeeeet:)
A deser był przepyszny. Piszę "deser" bo dosyć trudno zinterpretować czym on był. Były tu więc: lody, bita śmietana, kolorowa posypka, orzechy, sos czekoladowy, wafelek, sok owocowy, brzoskwinie, ananasy, truskawki, winogrona. Może coś jeszcze, o czym już nie pamiętam. Poza łyżeczką i słomką. Sweeeeeet:)
pics by Robert
bikini Calzedonia // sunnies Forrest&Bob
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz